Oceń
Restauracje, kawiarnie, bary, siłownie i kluby fitness z powodu pandemii otrzymały od rządu zakaz prowadzenia tradycyjnej działalności. Przedstawiciele branży oprotestowujący tę decyzję i wskazujący, że w lokalach nie dochodziło do zakażeń usłyszeli, że to nie przez zachorowania zostali zamknięci.
Lockdown dla branży gastronomicznej, fitness i rozrywkowej zaczął się jeszcze w październiku 2020 roku. Siłownie zostały całkowicie zamknięte, a restauracje i bary mogą tylko przygotowywać posiłki oferowane na wynos.
Ogłoszona z dnia na dzień decyzja rządu była niezrozumiała dla przedsiębiorców, którzy przy okazji rozmów o planowanej pomocy mającej umożliwić im przetrwanie podnieśli kwestię niesprawiedliwego według nich zakazu. W odpowiedzi usłyszeli, że wcale nie chodziło o zakażenia.
Lockdown gastronomii i branży fitness nie z powodu zarażeń
O kulisach spotkania przedstawicieli rządu z przedstawicielami zamkniętych branż odpowiedział w programie „Money. To się liczy” Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Z jego wypowiedzi wynika, że rządzący dobrze widzieli, że w restauracjach i na siłowniach nie dochodzi do ponadprzeciętnej liczby zakażeń. Lockdown został wprowadzony z innego powodu.
Gdy awanturowałem się w sprawie zamknięcia restauracji i klubów fitness, usłyszałem z ust reprezentatywnego członka rządu, że nie chodzi o to, że tam są zakażenia. Chodzi o odebranie ludziom jakichkolwiek powodów do wychodzenia z domu.
Innymi słowy, rząd chciał osiągnąć efekt zmniejszenia mobilności Polaków i poprawienia przestrzegania zasad społecznego dystansowania się. Pozostanie obywateli w domach miało zaowocować zmniejszeniem ryzyka zachorowania po spotkaniu zarażonego w drodze do miasta, relaksowania się na miejscu i powrotu do domu.
Gastronomia i branża fitness czeka na zatwierdzenie pomocy od państwa. Z powodu przeniesienia posiedzenia Sejmu na 18-19 października 2020 przyjęcie ustawy ją regulującej odsunęło się o 2 tygodnie.
RadioZET.pl/money.pl
Oceń artykuł
