Oceń
W sieci pojawiło się z pozoru zwyczajne ogłoszenie o pracę dla studentek zainteresowanych pracą na wakacje w księgarni. Za anonsem stoi jednak bardzo nerwowa szefowa, która na dopytywania o szczegóły reaguje w niewybredny sposób.
Ogłoszenie, które obiegło już internet, jest bardzo lakoniczne - brakuje w nim wszystkich istotnych informacji. Potencjalni pracownicy nie dowiedzą się z niego ani zarobków (co akurat w Polsce jest powszechną praktyką), ani wymiaru pracy, ani rodzaju umowy czy też godzin.
Naturalną koleją rzeczy do przyszłej szefowej zaczęły więc spływać prośby o doprecyzowanie informacji. Jedna z osób, która otrzymała odpowiedź nie mogła uwierzyć w to, co przeczytała, a sprawę postanowiła opisać w internecie.
„Nie nauczyli pania w szkole jak przebiega proces rekurtacji najpierw wysyla pani cv i to pracodawca podejmuje decyzje czy pania zaprosi na rozm. kwalif. tam dowiaduje sie pani wszystkiego nie jestem pani kolezanka zeby sobie z pania mialowac widac ze byla pani tylko na rekrutacji do budy z kebabem tam wlasnie to tak wyglada podziekuje pani cv pewnie puste albo kelnerka zawsze po tym poznaje” - napisała kobieta odpowiedzialna za rekrutację do księgarni. Z pogwałceniem zasad dobrego wychowania i kalecząc język polski.
Mieliście podobne przygody podczas rekrutacji? Wyślij swoją historię na online@radiozet.pl. Chętnie opiszemy najciekawsze przypadki.
Oceń artykuł