Oceń
O kilka groszy na litrze mogą wzrosnąć ceny na stacjach paliw po ataku na saudyjską rafinerię. Benzyna już podrożała w hurcie, ale zdaniem analityków sytuacja na rynkach powoli się stabilizuje.
Chcesz być na bieżąco? Śledź Radio ZET - BIZNES na Linkedin
Sobotnie ataki dronów na dwie rafinerie należące do saudyjskiego koncernu Aramco na wschodzie Arabii Saudyjskiej spowodowały wstrzymanie produkcji 5,7 mln baryłek ropy dziennie, czyli około 50 proc. całkowitej produkcji Aramco. To około 5 proc. globalnej podaży surowca.
We wtorek saudyjski minister energetyki książę Abdel Aziz ibn Salman ogłosił, że do końca września Arabia Saudyjska będzie produkować 11 mln baryłek dziennie, a do końca listopada osiągnie poziom 12 mln baryłek dziennie.
Podwyżki na rynkach paliwowych
Po zaostrzeniu sytuacji na Bliskim Wschodzie na rynkach pojawiły się wyraźne podwyżki paliw. Od piątku średnie ceny hurtowe benzyny 95 wzrosły o 108 zł za 1000 litrów – do 4012 zł, a oleju napędowego o 72 zł – do 4144,4 zł.
PKN Orlen podniósł cenę metra sześciennego benzyny 95 o 74 zł, a Grupa Lotos o 61 zł – to niemal 2 proc. więcej.
W ocenie Rafała Zywert – analityka Biura Maklerskiego Reflex – skala podwyżek na stacjach może wynieść najwyżej 10-15 groszy na litrze.
Takie podwyżki mogą się pojawić do końca tego tygodnia. Nie ma jednak ryzyka, żebyśmy przekroczyli tegoroczne maksima cen paliw, bo obecnie średnie ceny są na poziomie 5 zł za litr, a jeszcze przed wakacjami była na poziomie 5,30 złotego.
Według Boguckiego w hurcie widać wyraźnie ruch w górę, który trudno będzie „ukryć” przy przenoszeniu na ceny detaliczne. „Skala podwyżki może wynieść co najmniej kilka groszy na litrze, jednak bieg wydarzeń jest w ostatnich dniach na tyle dynamiczny, że wcale nie jest pewne, że ruch na plus, który mógł być naprawdę poważny – nie ulegnie pewnej korekcie” – dodał.
Natomiast według Jakuba Boguckiego z portalu e-petrol.pl wizja realnego i długotrwałego wstrzymania produkcji wydaje się zatem nieco przesadna – chociaż tak z początku można było odebrać komunikaty.
Sytuacja wraca do normy?
Jak zauważył w rozmowie z PAP, sama deklaracja Saudyjczyków wystarczyła, by we wtorek dokonała się korekta o ponad 4 dolarów na baryłce.
Również Zywert wskazuje, że wzrosty cen ropy z początku tygodnia nie utrzymały się, i o ile ceny w nocy z niedzieli na poniedziałek wzrosły do 72 dolarów za baryłkę, o tyle w tej chwili rynek jest już 8 dolarów niżej.
Jak powiedział, deklaracja Saudyjczyków oznacza, że sytuacja jest dużo mniej skomplikowana, niż to się wydawało na początku, a tym samym USA wycofały się z decyzji o uruchomieniu rezerw strategicznych.
Reakcja na całe zamieszanie jest dużo słabsza, niż się początkowo wydawało.
Zywert wskazał też, że z drugiej strony cały czas jest na świecie ryzyko spadku tempa wzrostu gospodarczego i popytu na ropę. „Ryzyko podażowe więc odeszło, a strona popytowa wygląda dużo słabiej” – podkreślił.
Jakub Bogucki ocenia natomiast, że warto bacznie przyglądać się dochodzeniu w sprawie ataków, które przeprowadzić ma Rijad.
Im więcej będzie pojawiać się „irańskich wątków”, tym większe będzie ryzyko eskalacji konfliktu, który w skrajnym scenariuszu mógłby zadziałać wręcz jako casus belli. Ale na razie rynek uspokoił się po deklaracji powrotu saudyjskiej produkcji. Jeśli kolejne, choćby tylko słowne, groźby padną pod adresem Iranu, wtedy zapewne rynek wrażliwie zareaguje zwyżkowo, ale nie sposób przewidzieć jak znacząco.
RadioZET.pl/PAP/Dziennik Gazeta Prawna
Oceń artykuł
